Ukryta Miram z Nazaretu – przez Ewangelistę św. Łukasza nazwana „Pełna Łaski” (gr. „Kecharitomene”, które św. Hieronim zdołał przetłumaczyć na łacinę jedynie za pomocą opisowego sformułowania „Pełna Łaski”) jest Tą, która od początku zorientowana jest całym swoim jestestwem – myślą, sercem i duchem, na Boga, poddając się Jego woli przez „fiat” – „niech mi się stanie według słowa Twego” – tego Słowa, przez które stał się Wszechświat. Owego „Logos”, które stało się „Ciałem”, aby wydać się za grzeszników. Ona nie potrafi nie wskazywać na Chrystusa, bowiem sama w swej naturze jest przemieniona – „preRedempta” = „przedOdkupiona”, Niepokalana = nieskalana żadnym grzechem, a zatem niejako pozbawiona możliwości nie-wskazywania na Boga. Owa Niewiasta – ukryta w Ewangeliach, milcząca podczas procederu skazania na śmierć i zamordowania Jej jedynego Syna, sieje w niektórych także katolickich środowiskach… postrach… Ktoś sprecyzuje: Nie chodzi o to, że Maryja sieje postrach, ale wspólnoty z nią kojarzone. Czyżby? Jak to jest, że na przykład comiesięczny publiczny różaniec prowadzony w pierwsze soboty miesiąca (zgodnie z wolą Jezusa i Maryi przekazanej siostrze Łucji z Fatimy) przez liczne męskie wspólnoty (w tym najliczniejszą, „Wojowników Maryi”) jest przez NIEKTÓRE środowiska katolickie hejtowany i z oburzeniem komentowany jako… nazistowski… Przez te same katolickie środowiska, które tak bardzo bronią wolności zgromadzeń (czytaj: roznegliżowanych marszów) LGBTQ+ (te plusy osiągnęły – według „oświeconych” kilkadziesiąt płci /sic!/). Nie chcę zajmować się sporami ideologicznymi, ale jeśli jedni mogą publicznie maszerować, to dlaczego inni mieliby być tego prawa pozbawieni? Co więcej, jeden z polskich youtuberów zachęcając środowiska LGBTQ+ do publicznych manifestacji w sposób chyba nie do końca przemyślany zachęca na swoim Instagramie, aby odważnie mówić o tym, co jest naszą… sprawą prywatną. Czyżby religia już nie była definiowana przez lewicowe środowiska jako sprawa prywatna?
Zatem: Dlaczego dziś także NIEKTÓRZY katolicy – czytający bardziej opinie o Słowie Bożym niż Słowo Boże -skoncentrowani na opiniach o nauce Kościoła Katolickiego niż na samej nauce – boją się Maryi w przestrzeni publicznej? Dlaczego tę sferę chcemy oddać wszystkim tylko nie tym, którzy idąc po ulicy z różańcami w dłoniach i modląc się przez Matkę Chrystusa do Jej Syna, czynią to w intencji zadośćuczynienia obrażanemu Niepokalanemu Sercu Maryi? Jak zaznacza św. Jan w Księdze Apokalipsy (Ap 12, 13-18): Cała nienawiść Szatan zwraca się ku Maryi i Jej potomstwu oraz Kościołowi Katolickiemu, gdyż Jej Syn jest poza zasięgiem Złego… Zatem nie powinniśmy się dziwić, że także współcześnie – i również NIEKTÓRZY katolicy, reagują na Maryję, jak diabeł na wodę święconą. Tam, gdzie Maryja – tam Chrystus, bowiem Ona bez Niego nie jest sobą. A jako Wniebowzięta jest Królową zarówno Aniołów, jak i Apostołów – Matką Kościoła, Wspomożycielką wiernych i… Ucieczką grzeszników. Mistrz z Nazaretu dał nam Ją pod krzyżem nie jako marionetkę albo figurkę, którą wystawia się – jak w jednym z amsterdamskich kościołów, tylko na nabożeństwa fatimskie, ale jako Matkę. A Matka przygarnia sercem. Bez Matki jesteśmy pół-sierotami – jak wygnani z Raju Adam i Ewa…
PS. Ciekawe, że niektórzy współcześni – definiujący się jako katoliccy – dziennikarze – upatrujący np. w życiu Mojżesza elementów rasistowskich, być może niedługo oskarżą Autora Księgi Rodzaju o dyskryminację pierwszych rodziców, którzy musieli opuścić Eden…